Na tropach Garbusa
fragmenty:
... Brok zostawił swojego jeńca i opuścił kryjówkę. Wiedział, że ranny nie ucieknie. Żelazne wnyki, które na niego zastawił złamały mu nogę. Dokładnie zabezpieczył wejście. Potem wrócił do swojej leśniczówki. Do kryjówki z rannym przyszedł nocą tak jak mu obiecał. Wszedł po cichu i zapalił latarkę. To co zobaczył wstrząsnęło nim. Jego jeniec leżał martwy. Z piersi wystawała rękojeść długiego bagnetu wojskowego. W ustach tkwił knebel ze szmaty. Ręce i nogi związane kolczastym drutem. W martwych oczach zastygł wyraz przerażenia...
- Właź do góry Młot. Do cholery, czemu tak marudzisz? Pospiesz się, szybciej!
- Dobra, dobra! Nie poganiaj mnie, sam wiem co mam robić. Lepiej mi pomóż wejść!
Po chwili zobaczył czyjąś głowę zaglądającą ostrożnie do środka pokoju. Domyślił się, że to Młot wybiera się do niego z wizytą. Był przygotowany na to. Tymczasem Młot rozejrzał się po pokoju
zasłanym rozbitym szkłem i kawałkami drewna z okiennej ramy. Nie zauważył Broka.
- Tutaj go nie ma. Włażę do środka zawołał do kogoś z dołu.
- Dobra, tylko bądź ostrożny, Młot!
Kiedy Młot sapiąc wczołgał się do środka pokoju, opadł na podłogę. Jego nogi były jeszcze za parapetem. Zanim się całkowicie wciągnął do wnętrza, Brok z całej siły walnął go kolbą w łeb. Młot bez jęku opadł na podłogę i tak pozostał. Brok wciągnął go do środka. Zaraz też usłyszał czyjś przyciszony głos wołający zza okna:
- Młot, jesteś tam? Odezwij się! Słyszysz? Młot odezwij się!
Brok milczał i czekał, co będzie dalej. Po chwili usłyszał ciche przekleństwa i chrobotanie na murze. Domyślił się, że ten który wołał Młota idzie teraz w jego ślady. Brok czekał na niego ściskając w rękach swojego obrzyna. Od drzwi wejściowych cały czas dochodziło stukanie. Brok pomyślał, że nie mają granatów, bo w przeciwnym razie już dawno by rozwalili cały dom z nim w środku. Chociaż nie wiadomo, czy nie mają. Może po prostu czekają na odpowiedni moment. Ale wiedział też, że ma jeszcze trochę czasu, zanim napastnicy sforsują drzwi wejściowe. I mogą do tego użyć granatu w ostateczności. Chyba, że nie chcą robić hałasu...
Marka
Symbol
9788365651471
Autor
Bogusław Janiczak
Wydawnictwo
KryWaj
Ilość stron
172
Format
210x148 mm
Oprawa
broszurowa
Napisz swoją opinię
Zapytaj o produkt