Piesza pielgrzymka z Krakowa do Rzymu
Najpełniej o książce opowiedzą słowa samego Autora.
Hasło: Idziemy do Rzymu z pielgrzymką, dziękować Bogu za papieża Polaka", wpisywało się w powszechny entuzjazm, jaki ogarnął cały świat chrześcijański i nie tylko [...]. W takiej atmosferze nietrudno było powziąć decyzję pielgrzymki, choćby miała być ona trudną, najtrudniejszą, najbardziej uciążliwą czy wielce ryzykowną - idziemy! Decyzję podejmował każdy spontanicznie - idę! Trudniej jednak było z jej sfinalizowaniem, kiedy do głosu dobijał się rozsądek. Trzeba było zastanowić się nad stanem własnej kondycji fizycznej, możliwościami finansowymi (potrzebne było aż pięć walut), znajomością języków obcych i - co zupełnie jest niezrozumiałe dla obecnego pokolenia - pokonać ewentualne problemy natury politycznej. [...] A więc, czy dostanie się paszport, by móc zrealizować - jak by nie było - swoje marzenia, czy dostanie się pozwolenie na uczestnictwo - w mniemaniu ówczesnych władz ludowych - w imprezie religijnej odbywającej się poza granicami Polski. Już w samym kraju pod tym względem czyniono wielkie utrudnienia i wyciągano w stosunku do uczestników przykre konsekwencje w postaci mandatów, różnych kar, wszelkiego rodzaju inwigilacji, a nawet więzienia. Te i inne myśli pojawiały się w głowach pragnących pójść z pielgrzymką ze stolicy kardynała Karola Wojtyły do stolicy Jana Pawła II. Zwyciężyło pragnienie serca, ufność w Bogu, chęć osobistego włączenia się w milenijne "Te Deum" całego polskiego Narodu.