Dobrze jest mieć czas dla siebie, prawda? Móc usiąść, w spokoju wypić ciepłą kawę, obejrzeć swój ulubiony serial lub po prostu w ciszy posłuchać własnych myśli. Czasami takie chwile pozostają w sferze marzeń, bo jedno dziecko potrzebuje pomocy przy matematyce, drugie z trzecim toczą zacięty bój na śmierć i życie, żona narzeka, że szafka w kuchni skrzypi, a mąż że polska reprezentacja znowu zapomniała, po co jest na boisku. I, generalnie, taki obrazek w niczym nie przypomina szczęśliwych rodzinek z telewizyjnych reklam. Bo życie rodzinne to nie jest sielanka. Rodzina to powołanie do służby dla drugiego człowieka. I o tym jest ta książka. Autorka w każdej stacji drogi krzyżowej odnajduje analogię do rodzinnego życia: nie zawsze mamy ochotę poświęcić czas dla współmałżonka czy dziecka tak jak Szymon z Cyreny niekoniecznie chciał pomóc Jezusowi. Musimy uczyć się porozumiewania bez słów jak Maryja z Jezusem, musimy uczyć się pocieszać jak Jezus pocieszał płaczące niewiasty. Droga krzyżowa Jezusa jest drogą krzyżową każdej rodziny częściej, niż zdajemy sobie z tego sprawę.