Piszą, więc żyją. Pierwszych sto dni wojny
Nie wiem, czy w te dni jest ktoś w Ukrainie, kto może normalnie i w porę zasnąć. Ja nie mogę. Budzę się w nocy i sprawdzam wiadomości, budzę się rano i przede wszystkim czytam pasek informacji agencyjnych. Wiadomości są coraz gorsze.
Nie da się pracować. Nie można na niczym się skupić. Przyswajanie wiadomości zatruwa i zwiększa lęk, ale zmusić się, żeby ich co każde kilka minut nie otwierać i nie czytać, nie udaje się. Próby ucieczki w przyrodę, na narty, w alkohol też nie dodają spokoju. Lęk rośnie w środku, całkowicie podporządkowawszy sobie codzienne życie.
Ktoś mówi i pisze w te dni: Tobie dobrze, mieszkasz w Użhorodzie, nie masz czym się denerwować. Po części to prawda: Użhorod jest na tyle daleko od rosyjskiej granicy, że wątpliwe, by bezpośredni atak nastąpił dzisiejszej nocy.