Karnister
W swojej trzeciej książce poetyckiej Jakub Pszoniak wkracza w rejony wojenne, tam, gdzie ciemność się zaplata na gardle. Wiersze zdają się tu zrzekać swojego autorstwa wyzute z ziemi, domu, ciała i imienia splatają się w wielogłosowy lament. Poeta, jak rozregulowany nadajnik, przechwytuje cudze prośby, groźby, ukazy i rozkazy płynące z blogów, kamer, dronów, kadrów, komunikatorów. Język wyłamuje się tu sam z siebie tak jak oprawcy wyłamują ręce za słowa niewypowiedziane na przesłuchaniach. Przede wszystkim jednak Pszoniak rejestruje zdławiony zbiorowy krzyk wypełniający tereny walczącej Ukrainy. Użyty przez niego regularny rytm, zgrywający się z wierszami poetów sprzed stulecia, przypomina, że karnister już został napełniony i wylewa się co najgorsze, a do naszego międzywojnia oto jest opowieść jak ciągle od nowa ktoś właśnie przykłada lont i front.